Sztuczny śnieg, palmy przerobione na choinki i miliony światełek na ulicach. Do tego futurystyczne szopki, fajerwerki o północy, alkohol lejący się litrami oraz piosenki o seksie i zdradzie. Tak świętuje się Boże Narodzenie w Kolumbii, kraju, który radośnie łączy hiszpańskie katolickie tradycje z amerykańską komercją, okraszając to wszystko latynoską miłością do imprez, kiczu i przesady.
Podobnie jak na całym świecie, tak i w Kolumbii konsumpcyjny pęd wymusza coraz wcześniejszy start sezonu bożonarodzeniowego. Nadgorliwcy już w listopadzie wyciągają z piwnicy dekoracje i puszczają świąteczną muzykę. Jednak oficjalne świętowanie rozpoczyna się 7 grudnia wieczorem, w tzw. Noc Świeczek (Noche de las Velitas), i trwa niemal miesiąc – aż do święta Trzech Króli (6 stycznia).
Noc Świeczek i świateł
Siódmego grudnia, w wigilię święta Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, kolumbijskie miasta i miasteczka rozbłyskują feerią świateł. Zgodnie z tradycją Kolumbijczycy zapalają dziesiątki świeczek i lampionów na ulicach, w oknach, na balkonach i przed drzwiami domów, sklepów i restauracji.
Choć pierwotnie palenie świec było częścią kultu maryjnego, dziś większość mieszkańców zapala je raczej z przywiązania do tradycji, ku pamięci zmarłych z rodziny, w osobistych intencjach lub po prostu w ramach powitania okresu świątecznego. Zwyczaj ten ma też kilka wariacji lokalnych – wyjątkowe obchody odbywają się w miejscowości Quimbaya w departamencie Quindío w centralnej Kolumbii, gdzie obyczaje chrześcijańskie mieszają się z prekolumbijskimi. Tradycyjnie światła mają tam chronić przed atakami różnych zwierząt, w tym pum. W lokalnym folklorze w tej części kraju funkcjonuje postać „świątecznej pumy” (el Puma de Navidad).
W Noc Świeczek rozbłyskują również oficjalne iluminacje w miastach – a w tej kategorii Kolumbijczycy potrafią iść na całość. Zwłaszcza dekoracje świetlne w Medellin słyną z rozmachu i często trafiają do światowej czołówki, ale na światełkach świątecznych nie oszczędza również Bogota czy Cali. Nawet w mniejszych miejscowościach można podziwiać skomplikowane plastikowe konstrukcje, palmy obwieszone lampkami choinkowymi, dmuchane bałwany czy… ryby, kojarzące się z popularną dziecięcą kolędą Los peces en el río [klik].
Novenas, czyli imprezy modlitewne
Począwszy od 7 grudnia można już śmiało słuchać świątecznych hitów, a te znacznie różnią się od polskich kolęd i pastorałek czy nawet amerykańskiego Last Christmas. Królują taneczne rytmy: cumbia, vallenatos i tzw. musica popular, przypominająca nieco latynoską wersję disco polo. Jeden z popularniejszych grudniowych hitów, El Santo Cachón [klik] (dosł. „Święty Rogacz”), opowiada o niewiernej kobiecie, która swojego chłopaka zdradziła z aż trzema mężczyznami! Piosenka pełna jest podtekstów i pieprznych żarcików. Z kolei w Amarga Navidad [klik] („Gorzkie Boże Narodzenie”) wokalista w rytm skocznej muzyki i radosnym głosem prosi swą partnerkę, by go zostawiła, bo chce rozpocząć nowy rok z czystą kartą. Piosenek tych oczywiście nie słucha się, siedząc spokojnie przy stole, tylko tańczy się do nich w parach, blisko siebie „policzek przy policzku, pierś przy piersi, pępek czy pępku”, jak głoszą słowa innego utworu: Cachete, pechito y ombligo [klik].
Gdzie tu miejsce na religijny wymiar świąt? Nie został on całkiem utracony, powraca np. 16 grudnia, gdy rozpoczyna się czas Novenas – to dziewięć dni poprzedzających Boże Narodzenie. Tradycyjnie co wieczór rodziny i sąsiedzi spotykają się w swych domach, by wspólnie modlić się i śpiewać kolędy (choć te spotkania również bywają przekształcane w uroczyste kolacje i huczne imprezy).
Ważną rolę w całym świecie hiszpańskojęzycznym odgrywają bożonarodzeniowe szopki, które jeszcze nie zostały wyparte przez choinki. Szopki budowane są nie tylko w kościołach, ale również w prywatnych domach – często są naprawdę kreatywne i futurystyczne. Goszczą w nich choćby postacie znane z popkultury – nierzadko w stajence pojawia się np. Spiderman czy Shakira. Wraz z rozpoczęciem okresu Novenas swoją podróż do Betlejem rozpoczynają figurki Maryi i Józefa, które codziennie przesuwane są kawałek dalej, by dotrzeć na miejsce wieczorem 24 grudnia. Wtedy też w żłóbku umieszczana jest figurka małego Jezusa Chrystusa.
Boże Narodzenie czy sylwester?
Kumulacja świętowania ma miejsce w nocy z 24 na 25 grudnia, przy czym kolumbijskie podejście do Bożego Narodzenia różni się mocno od polskiego. W Kolumbii Gwiazdka to czas imprez, pikników, koncertów, festiwali i grillowania na świeżym powietrzu, raczej nie czuć tam znanej z Europy ciepłej, rodzinnej atmosfery.
Nie ma też tradycji pasterki. Religijni Kolumbijczycy wybierają się raczej na msze ok. 21:00. O północy w bożonarodzeniową noc niebo rozświetlają fajerwerki. Rodziny i przyjaciele spotykają się na późną kolację, która jednak często przeistacza się w taneczną fiestę. Alkohol leje się strumieniami, podobnie jak przez cały grudzień – statystyki podają, że co roku w tym okresie w Kolumbii sprzedawanych jest ponad 70 milionów butelek aguardiente (anyżowej nalewki popularnej zwłaszcza w centralnej części kraju) i ponad 40 milionów butelek rumu (który króluje na wybrzeżu).
Oczywiście kolumbijskie dzieciaki również dostają prezenty – tradycyjnie przynosi je samo Dzieciątko Jezus. Wcześniej można do Jezusa pisać listy z życzeniami, podobne do tych, które w Europie otrzymywać ma Święty Mikołaj czy Gwiazdor.
W Kolumbii nie obchodzi się tzw. drugiego dnia świąt, ale za to funkcjonuje bożonarodzeniowa wersja prima aprilis, czyli Dia de Inocentes przypadająca 28 grudnia. Dzień, który w polskiej tradycji katolickiej funkcjonuje jako wspomnienie rzezi niewiniątek, w Kolumbii jest pretekstem do żartów, psikusów i fake newsów w mediach.
W wielu regionach Kolumbii, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, dużo bardziej rodzinne od Bożego Narodzenia są sylwester i Nowy Rok! To właśnie 31 grudnia bliscy spotykają się na kolacji o północy, składają sobie życzenia, a na ewentualne imprezy wychodzą dopiero ok. 1.00–2.00 w nocy.
Święta na talerzu
Pisząc o świętach, nie można nie wspomnieć o kuchni. Kolumbia, podobnie jak wiele innych krajów, ma swoje specjalne bożonarodzeniowe smakołyki. Popularna jest zupa sancocho, którą można chyba porównać do esencjonalnego rosołu z kury, w którym pływają różne dodatkowe składniki – m.in. kolba kukurydzy czy ziemniaki. Do tego na osobnym talerzu podaje się ryż, awokado, a niekiedy także banana. Coraz częściej wzorem Stanów Zjednoczonych serwuje się też pieczonego indyka.
Ze słodkości warto wymienić buñuelos, czyli małe okrągłe pączki bez nadzienia smażone w głębokim tłuszczu, a także natilla – rodzaj gęstego budyniu (występuje on też w wersji „dla dorosłych” – z rumem i rodzynkami). Popularne są również hojaldras – wypieki z ciasta francuskiego, i arroz con leche – ryż na mleku na słodko.
Trzech Króli, czyli początek i koniec
Święto Trzech Króli zwykle przechodzi w długi weekend, po którym Kolumbijczycy wracają do pracy, a dzieci do szkół. Dzień 6 stycznia nie jest aż tak aktywnie świętowany jak np. w Hiszpanii, przypieczętowuje natomiast koniec sezonu grudniowych imprez (fiestas de Diciembre) i oznacza… początek karnawału, czyli kolejnej okazji do świętowania. Ale to już zupełnie inna historia, inne rytmy i inna impreza!
Dodaj komentarz