Święta to czas „lecenia na autopilocie”. Często kończy się zmęczeniem, przebodźcowaniem i złym samopoczuciem. Czego potrzebujesz, by zadbać o siebie?
Znowu nadchodzi ten magiczny czas: wspaniałe chwile z ukochaną rodziną, pyszne jedzenie, czytanie książki w świetle lampek choinkowych. Taak… ale jest też ciemna strona świąt: uszczypliwe życzenia i komentarze („Kiedy drugie? Byłaby piękna parka!” – a co ty, papużki rodzisz czy dzieci?), kłótnie przy stole (koronawirus i wydarzenia w kraju to istne pole minowe, a nie skomentować tego wszystkiego przecież nie sposób), zmęczone dziecko płaczące od drugiej minuty wigilijnej kolacji i wylewające na ciebie barszcz… Niekiedy potrzeba mocnych nerwów i skutecznych narzędzi, żeby przetrwać te atrakcje bez uszczerbku na psychice! Łap więc pięć moich niezawodnych sposobów na niezwariowanie w święta. Przydadzą ci się też na wszelkie inne rodzinne wydarzenia!
1. Postaw wszystko na głowie i NAJPIERW zapytaj siebie, jakie święta chciałabyś mieć
Święta to taki czas, w którym mamy największą tendencję do „lecenia na autopilocie”, czyli robienia wszystkiego jak zawsze, „bo tak się robi”, „bo u nas tak jest”. Do zatrzymania się w tym kołowrotku i wprowadzenia zmian skłaniają nas czasem narodziny dziecka albo inna życiowa rewolucja, ale i tak najczęściej zostajemy w obrębie znajomych schematów: u kogo wigilia, u kogo pierwszy dzień, u kogo drugi. Jakie potrawy przygotujemy. Komu dajemy prezenty… itd.
A gdyby tak tym razem zrobić coś iście skandalicznego (z perspektywy babci Wandzi i cioci Wiesi) i na samym początku – TERAZ – zapytać samą siebie: Czego ja chcę od tych świąt? Jak chciałabym się czuć? Czego potrzebuję dla siebie po tym trudnym roku? I z tego miejsca – potrzeb, pożądanego samopoczucia, własnego „mam ochotę” – zacząć planować te dni?
Nie chodzi o to, żeby mieć wszystko i wszystkich w nosie – można i warto do swojej wizji włączać elementy, o których np. wiemy, że sprawią przyjemność mamie czy dzieciom, choć my za nimi szczególnie nie przepadamy. Ważne, żeby pozostać w tym planowaniu przy sobie i brać pod uwagę swoje zasoby – im łagodniej i uważniej podejdziemy do własnych potrzeb, tym więcej będziemy mieć sił na wychodzenie poza swoją strefę komfortu i robienie rzeczy dla innych.
2. Przygotuj strategie chronienia swoich granic
Czy jesteś jedną z tych osób, które wymyślają perfekcyjną ripostę na cięty czy niedelikatny komentarz jakieś dwie sekundy po tym, kiedy minie odpowiedni moment na odpowiedź? Nie jesteś sama. I nic dziwnego, że tak mamy, skoro całe życie byłyśmy uczone „grzeczności”, puszczania uwag mimo uszu i generalnego braku asertywności „w służbie społeczeństwa”! Jeśli chcesz to zmienić i zacząć bardziej dbać o swoje granice (a to absolutna podstawa obniżania swojego poziomu frustracji nie tylko w świątecznym kontekście), potrzebujesz przygotować sobie kilka gotowców – tekstów, które posłużą ci za żołnierzy broniących granic twojego terytorium.
Najpierw zastanów się, które rodzaje granic prawdopodobnie będziesz potrzebowała chronić w czasie świąt. Najpowszechniejsze to:
- czasowe: „ależ zostańcie jeszcze na serniczek”, „a co to, pali się?”;
- emocjonalne: „no już się tak nie złość, to tylko żart”;
- informacyjne: „kiedy ślub?”, „kiedy dziecko?”, „kiedy drugie?”, „planujecie psa?”;
- finansowe: „noo, córcia, chyba dobrze zarabiasz w tej nowej pracy, skoro stać cię na takie prezenty”;
- komunikacyjne: wszelkie sposoby mówienia do ciebie, na które nie chcesz się zgodzić (np. krzyk, szantaż emocjonalny, krytyka, „musisz” itp.);
- decyzyjne: „na za dużo temu dziecku pozwalasz”.
Następnie opracuj sobie kilka haseł, które w miarę dobrze leżą ci na języku – choć nie łudźmy się, przy pierwszych użyciach będą one brzmiały sztucznie, ale nie szkodzi; ważne, że to dla siebie robisz! Wraz z praktyką będzie ci szło coraz łatwiej, a chronienie swoich granic zacznie ci przychodzić naturalnie.
Przykładowe hasła to: „nie”, „nie chcę o tym teraz / w ten sposób / więcej rozmawiać”, „sama o tym zadecyduję”, „dziękuję ci za troskę, ale poradzę sobie z tym sama”, „potrzebuję przerwy”, „proszę, żebyś już o to nie pytała”, „słyszę, że się martwisz, jednak nie podoba mi się, kiedy… więc proszę…” itd. A potem… Nie zawahaj się ich użyć!
3. Zadbaj o granice swojego dziecka
Dziecko (często nawet nastolatek) jest jeszcze zbyt małe, żeby w wielu obszarach samodzielnie zadbać o swoje granice, dlatego ta rola również przypadnie wam, rodzicom. To szczególnie ważne w zakresie granic fizycznych dziecka – w naszej kulturze uznaje się za normalne namawianie dzieci do przytulania czy całowania osób z rodziny, niezależnie od tego, czy dziecko ma na to ochotę, czy nie. Również zmuszanie czy szantażowanie dziecka, żeby więcej zjadło albo włożyło czapkę, jest normą dla starszych pokoleń. Takie zachowania dają dziecku sygnał: „o moich granicach decyduje ktoś inny”, „moje granice nie są ważne”, „nie mogę ufać temu, co mi mówi moje ciało”.
Nie możesz zapobiec wszystkim sytuacjom, w których ktoś naruszy granice twojego dziecka. Możesz jednak swoim zachowaniem pokazać mu, że jesteś przy nim, że jest bezpieczne i że na twoje wsparcie i ochronę może liczyć. Asertywnie reagując na niepożądane zachowania innych ludzi wobec dziecka, jasno pokazujesz mu, że jego granice są ważne, i modelujesz, w jaki sposób może zacząć samo je chronić w przyszłości. Jak to może brzmieć? Na przykład: „Jaś powiedział, że nie chce już jeść. Nie namawiaj go, proszę, do dalszego jedzenia”, „Aniu, jeśli nie masz ochoty, nie musisz przytulać się do cioci”. Pamiętaj – to ty jesteś rodzicem i to ty masz decydujący głos w sprawach związanych z twoim dzieckiem.
4. Stwórz przestrzeń na regulację i odpoczynek (dla dziecka i dla siebie!)
Jednym z największych wyzwań świątecznego rodzicielstwa jest pamiętanie o tym, że dziecko… najczęściej ma w nosie nasze plany długiego siedzenia przy stole czy ubrania go elegancko i że najprawdopodobniej będzie zmęczone i zrobi się marudne w najmniej odpowiednim momencie oraz odmówi zjedzenia czegokolwiek poza suchym ryżem. Nawet nie próbuj z tym walczyć, bo – powiedzmy sobie szczerze – nie masz najmniejszych szans!
Skup się lepiej na zadbaniu o to, żeby w każdym miejscu, w którym znajdziecie się podczas świątecznego maratonu, znalazła się przestrzeń (szczególnie w twojej głowie) na odpoczynek i regulację emocji wedle potrzeb. To może być tak proste, jak poproszenie gospodarzy o możliwość położenia dziecka na drzemkę w osobnym pokoju – nieważne, czy to faktycznie pora drzemki i czy twoje dziecko w ogóle jeszcze śpi w dzień. Kiedy widzisz, że dziecko jest rozdrażnione nadmiarem bodźców, i czujesz, że jak usłyszysz jeszcze jeden komentarz o karmieniu piersią powyżej roku (wstaw tu swój „zapalnik”), to chyba skiśniesz – pójdźcie „położyć się na drzemkę”.
A co będziecie robić w tym pokoju, to już wasza sprawa! Ważne, żeby to pomogło wam ostudzić emocje i wrócić do siebie. Do tego celu nadaje się nawet łazienka. Dbając w ten sposób o swój (i dziecka) układ nerwowy, dajesz wam w prezencie więcej zasobów i cierpliwości na dalsze świąteczne „przygody” i ograniczasz emocjonalne koszty świąt.
5. Poluzuj majty – to, czym się przejmujesz, zależy od twojej decyzji, więc dobrze to wykorzystaj
No i na koniec… postaraj się obniżyć poprzeczkę swoich oczekiwań co do świąt. Jeszcze niżej… i jeszcze niżej. Serio. Większość przeszkód i frustracji, które przeżywamy, ma źródło w naszej własnej głowie. Kiedy zaczynasz się czymś stresować, irytować, pędzić, postaraj się zatrzymać na chwilę i zapytać samą siebie z zaciekawieniem: Czy naprawdę muszę ulepić 200 pierogów – może mogę kupić 50? Czy naprawdę chcę odwiedzić i teściów, i rodziców w Wigilię, spędzając masę czasu (i stresując się) w aucie – może możemy, mimo czyjegoś niezadowolenia, spędzić jeden dzień tu, a drugi tam? Czy chce mi się na ten temat rozmawiać z tą osobą – może sama na siebie nakładam taki obowiązek, a tak naprawdę mogę po prostu powiedzieć „nie chcę o tym rozmawiać” i świat się nie zawali?
Bo się nie zawali, wiesz? Nie zawali się też, jeśli twoje dziecko w Wigilię wystąpi w dresie, podczas świąt będzie się żywiło głównie suchym chlebem i czekoladą, na kolację wigilijną zjecie z mężem sushi i tiramisu z supermarketu zamiast karpia i kutii, a ty puścisz mimo uszu 150 nieprzyjemnych komentarzy podczas rodzinnego obiadku. Pick your battles, jak mawiają Brytyjczycy – wybieraj swoje bitwy. I wybieraj je mądrze. To TY masz się czuć dobrze w SWOJE święta, nie sądzisz? Trzymam za ciebie kciuki! Życzę ci spokojnych świąt po twojemu <3
Dodaj komentarz