Wyobraź sobie, że przed tobą rozciąga się piaszczysta plaża. Czujesz rześki wiatr na ramionach, ciepłe promienie słońca na twarzy, a pod stopami gorący, szorstki piasek. Słyszysz szum morza, gdy fale docierają na brzeg, a w oddali przekrzykują się mewy… Taka wizualizacja – uruchamianie wyobraźni – by się zrelaksować, to najbardziej oczywisty, ale nie jedyny sposób, w jaki umysł może chronić się w tarapatach. Czy fantazja pomaga dzieciom w trudnym czasie? I czy my, dorośli, musimy uczyć dzieciaki korzystania z wyobraźni? Przekonajmy się.
Na niby wszystko jest prostsze
Zabawa „na niby” to luźna, oparta na wyobraźni forma zabawy, w której dzieci eksperymentują z właściwościami przedmiotów, przyjmowaniem ról, odgrywaniem scenek, stawaniem się kimś innym lub sobą w różnych wersjach (np. bardziej odważnej, starszej, młodszej, ale także osobą innej płci czy pochodzenia). Wszystko, co pojawia się w zabawie „na niby”, może mieć niedosłowne czy ukryte znaczenie, bez ograniczeń, które zazwyczaj serwuje nam realny świat. Dla starszych dzieci jedną z form zabawy „na niby” jest świat fantasy i gier komputerowych – wcielanie się w inne postaci, posiadanie nadludzkich mocy, zdobywanie wszechświata, eksplorowanie nieznanego – to wszystko pozwala doświadczać czegoś nowego lub szukać wytchnienia od trudów rzeczywistości. Czy i my nie szukamy tego samego w powieściach, filmach i muzyce?
Zabawa „na niby” i snucie opowieści to najwięksi sprzymierzeńcy rozwoju dziecka i… jego rodziców. Układanie klocków jest zdecydowanie ciekawsze i bardziej kreatywne, gdy budowane konstrukcje stają się scenografią pościgów samochodów czy pikników zwierzątek albo makietą małego miasteczka. Jak każda aktywność kierowana przez dziecko i nieograniczana przez dorosłych, odbywająca się bez ściśle określonego scenariusza, wspaniale rozwija dziecięcą kreatywność. Każdy rodzic małego dziecka wie, że zwykły garnek i drewniana łyżka sprawdzają się na co dzień zdecydowanie lepiej niż zestaw wymyślnych i drogich zabawek, które zbierają kurz w zakątkach dziecięcych szafek.
Największą zaletą zabaw „na niby” jest brak reguł, oczekiwań i celu zabawy. Wolność i swoboda! Kiedy w zabawie pojawia się wyzwanie, przeszkoda czy konflikt, można poćwiczyć radzenie sobie z tym. Wielu dzieciom ogromnie dziś tego brakuje. Żłobki i przedszkola niekiedy prześcigają się w wymyślaniu zorganizowanych form aktywności, ograniczając drastycznie czas na swobodną zabawę. A przecież to właśnie wtedy powstają najlepsze prace plastyczne i najciekawsze scenariusze zabaw.
Wcielanie się w role i odgrywanie scenek to także wirtualna przymierzalnia. Pozwala dzieciom ćwiczyć podstawowe umiejętności (np. sekwencję wizyty w sklepie, świętowania urodzin…), rozwijać słownictwo, ale i lepiej rozumieć emocje innych ludzi. W końcu odgrywając ich dylematy, obawy czy zachowanie, dzieci doskonalą się w teorii umysłu – w przyjmowaniu perspektywy drugiego człowieka. To świetna baza do współodczuwania i rozwijania empatii.
Czy ktoś tu je słodycze beze mnie
Nie tylko dorośli boją się, że coś ich omija.
Ciekawe, co robi mama, kiedy jestem w przedszkolu? Zajada się babeczkami, jeżdżąc na kucyku pony? A babcia? Skacze na trampolinie? A tata? Może wspina się na drzewa, żując gumę balonową?
Nieeee. Na pewno ciągle o mnie myślą i mają nadzieję, że dobrze się bawię. No i na pewno nigdy, przenigdy nie zjedliby słodyczy beze mnie.
Prawda?!?!
Zmyślanie czy wymyślanie?
Wyobraźnia może także pomagać w rozumieniu świata realnego. Dzieje się tak, gdy dzieci wyobrażają sobie to, czego nie wiedzą lub czego dorośli nie chcą lub nie potrafią im wyjaśnić. Dokąd idzie mama, gdy znika za drzwiami biura? Co się stało z zagubioną czapką? Czy pies, który nam uciekł, przeżywa teraz jakieś przygody…?
W zmyślonym świecie wszystko jest znane i pod kontrolą dziecka. Mogą się tam dziać niestworzone rzeczy, nie ma limitów i ograniczeń. To pozwala zmieniać bieg wydarzeń: wdrapać się na największe drzewo w magicznej krainie, gdy na przedszkolnym podwórku gałąź jabłoni nie wytrzymała ciężaru kilkulatka, dać występ przed pełną salą, na który nie wystarczyło odwagi w szkole. Świat pełen jednorożców jest lepszy i prostszy niż szpitalna sala i nadchodzący zastrzyk, nie ma więc żadnego powodu, by nie przenieść się do niego na czas bolesnej procedury. Niektóre dzieci nie będą chciały opowiadać nam, czym żywią się jednorożce czy gdzie śpią, ale te, które uda się na to namówić, mogą odczuwać mniejszy ból i mniejsze napięcie podczas zabiegu.
Fantazja może również dodawać odwagi. Dziecko, które obawia się, że spadnie z wieży na placu zabaw, może nabrać pewności siebie, gdy opowiemy mu o magicznej piance, jaką wyłożyliśmy trawę, albo kiedy nałożymy mu na głowę „kask mocy” w ulubionym kolorze. Przerażającą windę mogą trzymać małe skrzaty… W świecie wyobraźni nic nas nie ogranicza.
Stoicie przed problemem bez rozwiązania? Nie szkodzi. Larry Cohen, autor książki „Rodzicielstwo przez zabawę”, proponuje, by wykorzystywać fantazję szczególnie tam, gdzie napotykamy przeszkodę „nie do pokonania”. Nie mając mąki ani mleka na naleśniki, możemy poinformować nasze dzieciaki, że naleśników po prostu dzisiaj nie zrobimy, lub… zacząć snuć opowieści o ich nieprawdopodobnym rozmiarze czy kształcie. A gdyby tak dało się zrobić naleśnika tak dużego jak księżyc…?! Czy zmieściłby ci się w buzi, jak sądzisz? A różowy z gwiezdną posypką – jak by smakował? Jeśli uda ci się wywołać śmiech u dziecka, brak naleśników stanie się mniej dotkliwy.
Nie musisz uczyć wyobraźni…
…wystarczy nie przeszkadzać. Zwykle przedmioty, również te znalezione w parkowej alejce, niepotrzebne nam kartony czy pudełka po butach mogą powędrować do dzieci, zamiast kończyć od razu w kuble na śmieci. Nie obawiajmy się nudy – czas, który nie jest wypełniony zadaniami i zajęciami, w końcu wypełni się sam.
Pamiętajmy, że wyobraźnia to zasób w radzeniu sobie z realnymi wyzwaniami. Najpiękniejszą rzeczą, jaką możemy zrobić dla naszych dzieci, to pielęgnowanie jej jak najdłużej. Nie wyśmiewajmy ich wiary w elfy, poszukiwania leśnych duszków, bujania w obłokach. Wkraczając w dziecięcy świat fantazji, wykorzystujemy okazję do bycia blisko naszych dzieci. A kto wie, może i my odnajdziemy wytchnienie i poczujemy ulgę, penetrując zakątki własnych umysłów…?
Dodaj komentarz