Dajmy sobie moc! O wierze w mądrość ciężarnych i o dialogu wsparcia

Portrait,Of,A,Happy,Pregnant,Woman,Looking,At,Side,Walking
Już wcześnie w szkole słyszałaś o tym, że słowa są ważne i mogą ranić.

Pewnie na tym samym etapie dość boleśnie przekonałaś się, że mimo tej powszechnej wiedzy, non stop, słowo po słowie, dorzucamy sobie nawzajem do naszej codzienności ciężkie kamyczki. Również wtedy, gdy wyjątkowo mocno potrzebujemy dodatkowej siły i wsparcia.

O matko, jak ty urodzisz?!

A gdybyś tak przed swoim porodem usłyszała: „Jesteś silna, twoje ciało wie, jak rodzić” albo „Wiem, że się boisz. Będziesz otoczona opieką, jestem przy tobie”, albo „Tak, słyszę cię. Ty wiesz najlepiej, co jest dla ciebie dobre”.
Gdybyśmy przed naszymi porodami słyszały tylko słowa pełne wsparcia i empatii? Jak mogłyby one brzmieć?

W każdej kolejnej ciąży mówiąc o rozmiarach dziecka, słyszałam pełne przerażenia pytania: „O matko, jak ty urodzisz?!”. Chociaż na usta cisnęła mi się mniej kulturalna odpowiedź, rzucałam tylko: „Wierzę w moją pochwę”.
Mam to szczęście, że na mojej drodze do stawania się matką po raz pierwszy i kolejny pojawiały się kobiety pełne siły i wiary w kobiece możliwości, a to, co od nich słyszałam, było na tyle wspierające, że nawet gdy dopadały mnie krwawe historie, nie robiły one na mnie żadnego wrażenia.
Ciepło słów innych kobiet, ich empatia i zaufanie, a przede wszystkim otwartość na mnie, otoczyły mnie ciepłym pancerzem, nakryły kocykiem bezpieczeństwa, a jednocześnie dały moc, którą mogłam potem bez obaw wyrażać w każdym porodowym krzyku.
Wiem jednak, że moje doświadczenie jest wyjątkowe, że wciąż jestem w mniejszości. Kobiety w ciąży, tuż przed porodem, zamiast puszystego kocyka wsparcia najczęściej raz po raz i wbrew swojej woli wsadzane są pod zimny prysznic straszenia, odbierania sprawczości i sprowadzania ich ciał do żywych inkubatorów, które i tak na pewno zawiodą.

To my tworzymy narrację!

Nie zrobimy za dużo z opowieściami naszych mam i babć, które rzeczywiście mogły doświadczyć koszmaru porodu lat 80. Czas jednak płynie, teraz to my nadajemy ton porodowej dyskusji. Jak pokazuje raport Fundacji Rodzić po Ludzku, wiele kobiet wciąż ma doświadczenia porodowe zbliżone do tych sprzed kilku dekad, spróbujmy jednak nie przekładać własnych trudnych doświadczeń na przyszłą mamę. Jeżeli nasza opieka okołoporodowa rzeczywiście nie spełniała standardów medycznych lub w ogóle ludzkiej przyzwoitości, pisanie skarg, wypełnianie ankiet Fundacji lub przepracowywanie własnej traumy mogą być lepszymi rozwiązaniami niż opisywanie traumatycznych scen koleżance. To my opowiadamy o tym, czego doświadczyłyśmy, ale też, co ważne, to my opowiadamy o tym, czego chcemy doświadczyć. To my prowadzimy nieustanną narrację i to dwutorową. Jedną we własnej głowie, drugą z innymi kobietami.

Kultura poszukiwania błędów

To, jak myślimy o swoim ciele i jego możliwościach, może być tym magicznym przełącznikiem w porodowym doświadczeniu. I nie chodzi o to, że jeśli pokocham swoje ciało, to mam gwarancję sprawnego porodu bez żadnych komplikacji. Otwarcie się na ciało, uwierzenie w jego możliwości mogą pomóc w doświadczeniu dobrego porodu, ale też przynieść akceptację wszystkich możliwych scenariuszy. Nie należy jednak wychodzić z pozycji poczucia winy, lepiej sprawdzi się przekonanie, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, że moje ciało zrobiło wszystko, co w jego mocy, a ja działałam najlepiej, jak w danym momencie umiałam. Myślami i narracją prowadzoną w głowie już w ciąży napełniamy się mocą.
Czasami bardzo trudno jest wchodzić do kolejnych gabinetów bez lęków i obaw. Czasami trudno jest spojrzeć na swoje ciało inaczej niż jak na maszynę do przeglądu, w której szukamy usterek. Jeśli możemy mieć na to wpływ, wybierajmy do prowadzenia ciąży osoby, które otoczą nas wsparciem, zapytają o nas same, a nie tylko będą mierzyć i sprawdzać kolejne statystyki, szukając, gdzie ciało mogło nawalić. Dlatego też uwielbiam prowadzenie ciąży przez położną (w Polsce możliwe jest prowadzenie fizjologicznej ciąży przez położną), bo jest to bardziej rozmowa z empatyczną opiekunką, pytania o mnie i moje samopoczucie, potrzeby. Nikt nie doszukuje się nieprawidłowości, a scenariusze, które się pojawiają, raczej uspokajają, niż wprowadzają napięcie. Oczywiście – nie zawsze możliwe jest uniknięcie napięcia, ale tutaj znowu może zadziałać głowa. Po co idę na wizytę? Celebrować rozwijające się życie czy szukać usterek?
Jeżeli jednak masz mnóstwo obaw i się boisz, pomocne może być wsparcie psychologiczne. Wynurzenie się z otchłani lęków bywa uwalniającym doświadczeniem, ale czasami dostępne jest tylko przy profesjonalnej pomocy. I to też jest w porządku.

Dialog wsparcia



Podobny schemat myślenia działa, gdy rozmawiamy z innymi kobietami. Nie udawajmy, że wiemy, co czują. Bądźmy otwarte na ich obawy, strachy, emocje, ale nie dokładajmy im swoich. To trudna sztuka: nie bagatelizować, usłyszeć, a jednocześnie nie dorzucać do pieca. Rozmowa z koleżanką to nie sesja u psychoterapeutki. Zastanówmy się, co moje słowa mogą zrobić drugiej osobie. Po co w ogóle mówimy to, co mówimy? W ferworze rozmowy trudniej o kontrolę, ale może w drodze do ciężarnej koleżanki czy podczas dyskusji na forum zastanówmy się, jaki jest cel naszej wypowiedzi. Chcemy dać tej drugiej kobiecie wsparcie, siłę, moc, wiarę? Czy zaspokoić swoją potrzebę wygadania się, otrzymania współczucia albo wykazania wiedzą?

Przeczytaj więcej: Jak wspierać młodych rodziców, by radzili sobie sami


Krótka instrukcja, jak dodać przyszłej mamie mocy:

  1. Pytaj. Bądź ciekawa jej opinii, doświadczeń, pragnień.
  2. Nie bądź protekcjonalna. Unikaj zwrotów „wtedy to zobaczysz…”, „nie ma co planować, bo…” i innych westchnień i znaków, że ty należysz do „klubu”, a ona jeszcze nie.
  3. Mów o tym, co sprawdziło się u ciebie, ale z założeniem, że druga kobieta może mieć inne preferencje i twoje rozwiązanie nie jest idealne dla wszystkich.
  4. Nie strasz.
  5. Pytaj, czy potrzebuje rady, czy po prostu chce się wygadać.
  6. Niech udzielana rada będzie konkretna (np. numer telefonu).
  7. Celebruj stan przyszłej mamy i ciesz się, ale pamiętaj przy tym, że za tym brzuchem wciąż jest czująca kobieta.

A na sam koniec: obecność, uśmiech, dotyk, ucho, serce, odrobina zainteresowania. To tak naprawdę niewiele, ale może sprawić, że zdejmiemy z ramion drugiej kobiety gigantyczny ciężar.

Autor Marta Moeglich

Marta Moeglich - współzałożycielka Babek z Piersiami, doula i promotorka karmienia piersią, nauczycielka, fanka kobiet i ich mocy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *