Macierzyństwo niejedno ma imię. Każda z nas inaczej przeżywa przygotowania do porodu i przywitanie dziecka na świecie. Doświadczamy macierzyństwa na różne sposoby, z całą gamą emocji, także tych niespodziewanych i nieinstagramowych. Nasze odczuwanie siebie w roli matki może też zmieniać się w czasie i ewoluować. Czy w takim razie da się określić, kiedy tak naprawdę rodzi się Mama?
Tożsamość: Mama
Do rodzicielstwa prowadzą różne drogi. Dla niektórych z nas macierzyństwo było czymś tak upragnionym, że niemalże wpisanym w tożsamość: chcę mieć dzieci i jestem tego pewna. Inne z nas latami dochodziły do tej decyzji. Instagramowy obraz rodzicielstwa kończy się właśnie w tym miejscu: pokazuje kobietę, która zdecydowała i z radością czeka na narodziny swojego malucha.
Rzeczywistość bywa jednak bardziej złożona. Mniej chętnie mówi się o tym, że ciąża nie zawsze jest planowana. Starania o dziecko mogą obejmować wieloletnie próby, badania i wizyty u niezliczonych specjalistów. Milczymy także o tym, że w trakcie wymarzonej ciąży mogą pojawić się wątpliwości i strach. Nie są oznaką niedojrzałości ani tchórzostwa: emocje to odpowiedź naszego organizmu na rozpoczynającą się zmianę. Głęboki smutek opowiada nam o stratach, których doświadczyłyśmy i których się obawiamy. Lęk służy zwiększeniu czujności. Zwolnieniu tempa. Złość sygnalizuje potrzeby, które bardziej niż kiedykolwiek chciałybyśmy zaspokoić. Narodziny dziecka bywają także chwilą, w której ze zdwojoną mocą mierzymy się z obrazami z własnego dzieciństwa. Kochający i akceptujący rodzice stają się wtedy ogromnym wsparciem i ważnym zasobem dla młodej mamy, a ich brak może być wyjątkowo dotkliwy.
Nieodłączną częścią rodzicielstwa jest też samo dziecko. Maluchy z temperamentem, który w psychologii nazywamy łatwym – mniej płaczą, szybciej się uspokajają, są bardziej rytmiczne i regularne – dają rodzicom więcej okazji do odpoczynku i zebrania sił. Rozbieżność temperamentów to jedna z przyczyn, dla których ludzie miewają tak odmienne doświadczenia związane z opieką nad małymi dziećmi.
Dlaczego tak ważne jest, by zrobić przestrzeń na różne historie rodzicielstwa? Podczas ciąży, porodu i połogu podwójnie potrzebujemy dobrych relacji. Bliskich ludzi, którzy są gotowi wysłuchać, pobyć z nami w milczeniu lub ugotować garnek ciepłej zupy. Jeśli macierzyństwo jest lukrowane i przedstawiane wyłącznie w pozytywnym świetle, młoda mama, która nie wpisuje się w schemat, czuje się osamotniona i obawia się o tę pomoc prosić.
Potrzebujemy także czasu. To normalne, że na widok swojego nowo narodzonego dziecka nie poczułaś obezwładniającej miłości. Szczególnie wtedy, gdy masz za sobą trudny poród, powikłaną ciążę lub długie starania o malucha, jest bardzo prawdopodobne, że najpierw musisz dojść do siebie – fizycznie i emocjonalnie. W pierwszych tygodniach i miesiącach wspólnego życia ty i dziecko będziecie uczyć się siebie nawzajem. Z czasem coraz łatwiej będzie ci rozpoznać, o co chodzi maluchowi albo jak go uspokoić. Czy zawsze ci się uda? Prawdopodobnie nie – ale to dobra wiadomość, bo…
…dzieci nie potrzebują ideału
Poród rządzi się swoimi prawami, ale są w nim rzeczy, na które możesz mieć wpływ. Autorska metoda Błękitnego Porodu pomoże ci urodzić w poczuciu bezpieczeństwa i wiary we własne siły, niezależnie od okoliczności.
Towarzysząc kobietom na ich rodzicielskiej ścieżce, często słucham o mamie-którą-chciałyby-być. Tej niedoścignionej matce nie brakuje niczego: cierpliwości, pomysłów na rozwiązywanie dziecięcych problemów, sił na zabawę, kreatywności ani przenikliwości – wie, co powiedzieć, umie przewidywać, co mogłoby rozpętać burzę, i w porę jej przeciwdziałać. Nie ma własnych potrzeb: jeśli dziecko chce się bawić, jej żołądek i pęcherz nigdy się nie odzywają. Tylko czy osiągnięcie takiego celu byłoby… zdrowe? Czy dziecko, którego mama bezgranicznie by mu się poświęcała, umiałoby nie poświęcić samego siebie dla innych? Czy umiałoby poradzić sobie z tym, że drugi człowiek jest zajęty, zmęczony, niezainteresowany? Czy potrafiłoby mówić NIE, nigdy nie słysząc go od bliskich? Jakiej miłości byłoby nauczone: jaką chciałoby otrzymywać i jaką byłoby gotowe dawać?
Bycie mamą nie oznacza zatem, że przez najbliższe lata jesteś skazana na gonitwę za ideałem. Będziesz mieć kiepskie dni, a czasem i tygodnie. Jeśli spotka cię coś niezwykle trudnego, twoje zmagania staną się częścią waszej codzienności. Na jakiś czas. I to jest okej. Ty jesteś okej, nawet jeżeli twoje macierzyństwo odbiega od wyobrażeń, jakie miałaś.
Dzieci widzą, z czym się mierzymy, a potem obserwują, jak się odbudowujemy. Daje im to siłę i poczucie, że nie tylko one czegoś się uczą – dorośli także nie wiedzą wszystkiego od razu. Próbują, a czasem popełniają błędy. I – co równie ważne – akceptują tę kolej rzeczy. Robiąc w sobie miejsce na niedoskonałość, uczysz, jak wziąć siebie z dobrodziejstwem inwentarza. Nie być w wiecznym pościgu za lepszą wersją samego siebie.
Nie wszystko stracone jest także wtedy, gdy symbolicznym początkiem pięknego rodzicielstwa miał być dla ciebie poród czy głębokie przeżywanie ciąży, a z jakiegoś powodu nie udało się zrealizować tego pragnienia. O macierzyństwie i byciu dobrą mamą nie decyduje rodzaj porodu, karmienia ani długość urlopu, jaki mogłaś podarować dziecku. Możesz narodzić się jako mama w sposobie, w jaki ocierasz dziecięce łzy, wysłuchujesz historii z przedszkola lub… tej o nastoletnim złamanym sercu. Przed tobą długa droga – zdążysz.
Dodaj komentarz