Być może przewijają ci się przed oczami tysiące sielskich zdjęć matek karmiących piersią, być może koleżanki mówiły, że to takie cudowne uczucie. Być może masz w pamięci stwierdzenia, że karmienie piersią wytwarza taką jedyną w swoim rodzaju, wspaniałą, głęboką więź między matką a dzieckiem. A mimo wszystko masz tego dość. Tego mleka, tych piersi, tego dziecka i wszystkiego, co łączy się z laktacją na każdym możliwym poziomie. Spokojnie: to się zdarza.
Wyboje na drodze mlecznej
Niech nas nie zwodzą sielankowe widoki: karmienie piersią niekoniecznie bywa łatwe i przyjemne. Często bywa też nie do końca naturalne – kiedy mleko trzeba odciągnąć i podać w butelce czy innym sposobem, kiedy trzeba wspomagać laktację dodatkowymi sesjami z laktatorem, a w końcu suplementować galaktogogi, czyli substancje mlekopędne. Wszystko to sprawia, że czujemy się skołowane, czasem oszukane, czasem pozostawione same sobie z tym wszystkim, co dzieje się w naszych głowach. Przecież karmienie piersią to taka piękna przygoda! Droga mleczna! Warto jednak przypomnieć sobie, że w przestrzeni pozaziemskiej i wśród gwiazd, które podziwiamy na niebie, również znajdziemy mnóstwo mniej pięknych ciał niebieskich i kosmicznych śmieci.
Laktacyjne śmieci
Co zatem może być takim laktacyjnym śmieciem? Strzelam, że masz w katalogu doświadczeń życiowych taką sytuację, w której postarałaś się, a ktoś to bezmyślnie zepsuł. Posprzątałaś kuchnię, a któryś z domowników do czystego i pustego zlewu odstawił brudny kubek, ogarnęłaś sypialnię, a nagle na jej środku pojawiły się jakieś brudne skarpetki (pozdrawiam mojego Męża!). To może wyprowadzić z równowagi. Może też sprawić, że stwierdzisz, że nie ma sensu się starać, skoro tak łatwo zepsuć efekt, na który pracowałaś.
Podobnie zadziałać może uwaga odnośnie do karmienia piersią rzucona lekkomyślnie, jako żart. Uwaga, którą byś pewnie puściła mimo uszu, ale kiedy jesteś w połogu, dopiero odnajdujesz się w nowej roli, a być może zmagasz się z deficytem snu i zmęczeniem, rozbrzmiewające wokół słowa mogą szczególnie łatwo zapadać w pamięć. „Tymi piersiami nie wykarmisz”, „podaj butlę, co się będziesz tak męczyć”, „płacze, bo się nie najada”, „za chude mleko masz”. Ręka w górę, kto nigdy nie usłyszał czegoś podcinającego skrzydła na temat karmienia piersią. Nawet jeśli masz wiedzę i motywację, takie uwagi zasiewają ziarno zwątpienia, które szalenie trudno wykorzenić. Gdzieś z tyłu głowy na długo – albo i na zawsze – zostaje to przekonanie, że nie dasz rady. Ale – spoiler alert – dasz radę! Serio!
Przygniecione odpowiedzialnością
W pewnym momencie uświadamiasz sobie, że życie tego maleństwa zależy od tego, co produkują twoje piersi. Niby można podać mleko modyfikowane, ale co, jeśli nie będzie chciało? A co jeśli tego twojego mleka jest za mało? A co jeśli karmisz za krótko? Albo za długo? Albo nie w tej pozycji, w której wypływ mleka byłby idealny? Odpowiedzialność może być bardzo obciążająca i przerażająca. Szczególnie jeśli pojawiają się problemy, a jednocześnie nie masz wsparcia. Dlatego tak ważne jest, by jeszcze w ciąży szukać nie tylko wiedzy, ale też ludzi, którzy tę wiedzę mają. Doradczynie laktacyjne, położne, promotorki karmienia piersią, doule – jesteśmy dla ciebie!
Dziecko, a potem długo, długo nic
Mój pierwszy kontakt z edukacją dotyczącą karmienia piersią nastąpił podczas pobytu na oddziale patologii ciąży jednego z krakowskich szpitali. To, co tam usłyszałam, jakościowo nie odbiegało od tego, czego później dowiadywałam się na kursach doulowych i dla promotorek karmienia piersią. Pierwsze zdanie pogadanki wspaniałej położnej oddziałowej brzmiało: „Pamiętajcie, że przede wszystkim wam musi być wygodnie”. Do dziś to moje motto, ilekroć pomagam w początkach karmienia piersią. I wszystko fajnie, ale jednak życie bywa nieraz okrutne i jakkolwiek byśmy o tę wygodę nie zabiegały, po prostu się nie da. No nie i już. Ono chce jeść i nieważne, że twój pęcherz jest bliski eksplozji. Nieważne, że nie myłaś zębów od trzech dni. Nieważne, że jest czternasta, a nie zjadłaś jeszcze śniadania. Twoje potrzeby spychane są na jakiś daleki plan i to może rodzić ogromną frustrację.
W pierwszych miesiącach życia dziecka może być bardzo trudno o ten me-time dla matki. Różnica między trybem życia przed porodem i po nim jest ogromna, szczególnie jeśli to pierwsze dziecko, a im jest większa, tym bardziej negatywne mogą być odczucia związane z macierzyństwem. Recepta jest właściwie jedna: nie bój się prosić o pomoc, by w spokoju zjeść obiad, wziąć prysznic czy wyjść na spacer. To nie znaczy, że sobie nie radzisz: to znaczy, że jesteś świetną matką, bo wiesz, że od twojego dobrostanu zależy dobrostan dziecka.
Comparison is the thief of joy
Jakkolwiek byśmy się przed tym nie broniły, porównywanie się do innych po prostu wwierca się w głowę. Ta karmiła dłużej, tamta ma takie piękne zdjęcia z karmienia – pewnie sprawia jej to wielką frajdę, a jeszcze inna nie podała butelki w podobnej sytuacji, a ja tak. A potem dochodzimy do konkluzji, która brzmi: jestem złą matką.
Takie porównania jak powyższe zawsze opierają się na uproszczeniach i nie uwzględniają całego mnóstwa zmiennych w poszczególnych sytuacjach, ale też budzą silne emocje, a w tych emocjach trudno o racjonalną ocenę. Kiedy zarzucasz sobie bycie niewystarczają w tak ważnej roli, jaką jest rola matki, poczucie winy i żalu jest nieodzowne. Pamiętaj jednak, że cokolwiek robisz lub robiłaś, zawsze działasz najlepiej, jak w danym momencie potrafisz.
Nie dotykać!
Słyszałaś, że nie ma nic przyjemniejszego niż tulenie się z niemowlakiem? Cóż, nie zawsze. Mamy różny poziom akceptacji dotyku i to normalne, że w pewnym momencie możesz czuć się przebodźcowana ciągłym kontaktem fizycznym ze swoim maleństwem. Po angielsku na takie przestymulowanie dotykowe mówi się touched out. Można by to przełożyć jako „przedotykanie”. I faktycznie karmienie piersią może sprzyjać pojawieniu się poczucia, że masz już serdecznie dość tej fizycznej bliskości. I z dzieckiem, i z partnerem, i z całą resztą wszechświata. Niech sobie idą i dadzą ci spokój. Takie zmęczenie czy wprost wyczerpanie to coś normalnego; możesz chcieć przez chwilę być tylko sama dla siebie i masz prawo sobie na to pozwolić. To też aspekt dbania o siebie i o ten me-time, o którym było już wyżej.
Im dalej w las…
Większość trudów, o których pisałam, dotyczy początków karmienia piersią. I faktycznie: bardzo często to właśnie początki są wspominane przez matki jako ten najtrudniejszy okres przygody z laktacją. Bywa jednak i tak, że pod górkę zaczyna być znacznie później: kiedy dziecko jest już duże, a nadal domaga się karmienia bardzo często, kiedy karmisz, będąc w kolejnej ciąży lub już po porodzie, kiedy do piersi zgłasza się maluch i starszak. Wtedy zwykle pojawiają się myśli o odstawieniu i ogrom wątpliwości, jak ono sobie z tym poradzi. Pamiętaj, że zakończenie karmienia piersią z twojej inicjatywy nie jest niczym nagannym, a jeśli jesteś przeciążona, doprowadza cię do wściekłości każde dopominanie się o pierś i czujesz się jak zombie, bo nie możesz się wyspać, decyzja o tym, że kończymy, może być zbawienna w skutkach. Zresztą dzieci często widzą nasz trud, empatyzują i reagują znacznie lepiej, niż mogłybyśmy sądzić. Karmienie do samoodstawienia jest super, ale radość z karmienia też jest ważna.
Smutek po mleku
Pewnie słyszałaś nieraz o depresji poporodowej. Okazuje się, że może istnieć również depresja po odstawieniu dziecka od piersi. I nie dotyczy tylko sytuacji, gdy coś się nie udaje w pierwszych miesiącach życia dziecka, może dotknąć także matkę, której dziecko odstawia się samo w wieku dwóch czy trzech lat. Podobnie jak po porodzie, choć oczywiście w mniejszym stopniu, stoją za tym hormony. Zwykle sytuacja się normuje w ciągu kilku dni czy tygodnia, ale jeśli smutek po zakończeniu karmienia trwa dłużej, warto skonsultować to z lekarzem. A zawsze warto podzielić się tymi przeżyciami z innymi kobietami.
Miej radość z karmienia piersią! A jeśli coś jest nie tak, pamiętaj, że nie jesteś sama 🙂
Hej ja mam problem z piersią bo mi się chowa brodawka i mały się denerwuje próbuje mu dawać tą pierś